Ze skrajności w skrajność

Po spokojnym maju ponownie intensywnie doświadczamy życia. Zagubienie, bo pewne rozwiązania przestają działać, presja na działanie inaczej, nie tak jak dotychczas a tu Bach, utkwieni w umyśle zamiast łączyć ponownie działamy że skrajności w skrajność.
   Mundial. Wielkie oczekiwania, Wielka presja, szaleństwo narodu już nie tylko kibiców. Jeśli wierzyć mediom to około 15 - 17 milionów Polaków oglądało pierwszy mecz. Chorągiewki na autach, w dzień meczu samochody zatrzymywane na środku ulicy, podekscytowany Pan leci po 2 piwa. Okrzyki, euforia, jesteśmy razem. Zjednoczeni, połączeni. Po pierwszym meczu euforia i emocje opadły, pojawiły się wątpliwości ale i wiara, że musimy wygrać  że jesteśmy jednymi z lepszych itd, itp. Bolesna przegrana pokazała prawdę. Ot igrzyska śmierci. Żądni i głodni sukcesu i docenienia, zidentyfikowaliśmy się z drużyną, która miała dać nam to czego sami nie umiemy sobie dać na co dzień : poczucia własnej wartości, współpracy z innymi. Jakże szybko bańka mydlana zjednoczenia,  połączenia pękła. Fala hejtu, krytyki, wyśmiewanie i trenera i zawodników. Wypowiada się każdy. Jeden naród śmieje się z drugiego, po czym drugi też jedzie do domu.
   Kochani  to jest nadal dualność a nie jedność. Albo kochamy albo nienawidzimy  albo popieramy albo potępiamy, albo nic nie robimy albo do upadłego, wszystko albo nic. Mam tego dość. Mam dość doswiadczania siły i wymuszania, to działa ale na krótko i efekt zazwyczaj rozczarowuje. A jakby tak gdzieś po środku się spotkać? Zamiast albo albo zastosować "i ". Pozwolić na przepływ  nawet malutki i powolny na początek.
   Widzę  ogromną potrzebę równowagi u ludzi, w relacjach, w pracy, w braniu i dawaniu. Relacje rodzic dziecko, gdzie z totalnego poświęcenia i wyręczania nagle widzę dziecko 6 letnie pchające wózek z 3 latkiem. Oczywiście , że nie daje rady, bo i dlaczego miałoby dać radę. Czy to jej dziecko? Albo nagle nakładanie obowiązków. Dotychczas nic albo po wielkich prośbach coś  a zazwyczaj babcia albo matka wręczyła. Teraz wszystko naraz, nie stopniowo, na hurra,  teraz, wszystko. Przykro mi kochani ale schodząc z piedestału ja także tego doświadczam. Ja też daję się złapać świadomości zbiorowej i tym schematom. W ten sposób poznajemy siebie  naturę człowieka. Zamiast żądać zmian od innych, najpierw dostrzeż, że tak samo się zachowujesz może w innych sytuacjach i zaakceptuj ten fakt. A potem możesz zacząć działać inaczej, nie muszę zachowywać się tak jak ogół, mogę być sobą, po swojemu, po co mi skrajności. A emocje najlepiej spacyfikować, szkoda zdrowia i psucia sobie nastroju. Nie chce mi się już być w poczuciu winy  wyrzucanie sobie jaka to ja głupia byłam itd. Ot było, minęło, albo chcę tak dalej albo nie. Dobrego, wietrznego dnia... 

Komentarze